„Z pamiętnika antykwariusza” 381
Dziś ponoć Międzynarodowy Dzień Szczęścia, jak przeczytałem na profilu mojej koleżanki Eweliny. Przeczuwałem to jakoś podskórnie, bo od wczoraj (a właściwie od niedzieli) byłem bardzo szczęśliwy. Szczęście jednak ma to do siebie, że trwa bardzo krótko i dziś wieczorem już nie jestem taki szczęśliwy jak mogłem być, jak mi się wydawało, że będę.
W poniedziałek byłem w teleturnieju Va Banque, niestety tylko jako zawodnik zapasowy, na wypadek gdyby ktoś nie dojechał, zaniemógł. Wszyscy dojechali, więc nie zagrałem, za to obserwowałem sobie przez cały dzień nagrywanie czterech nowych odcinków. Zupełnie nowych, bo z nowym prowadzącym, z trochę odmienionym studiem. Chyba nie mogę napisać kto jest tym nowym prowadzącym w zamian za Przemysława Babiarza (pierwszym prowadzącym był Kazimierz Kaczor), bo to chyba jeszcze nie jest oficjalnie podane. Nowy prowadzący bardzo mi się podoba, a obserwowanie zmagań zawodników było niezwykle ekscytujące. W sumie to cieszę się, że nie grałem, bo jak zobaczyłem wśród graczy Pana Artura Baranowskiego, legendy 1 z 10, tego co odpowiedział na wszystkie pytania prowadzącego, to nogi się pode mną ugięły. Nie mogę chyba też napisać jak wypadł Pan Artur, napiszę tylko, że ,”nie taki diabeł straszny jak go malują”. Późno wieczorem wróciłem do domu z nadzieją, że niebawem przemiła (chyba Kasia) zadzwoni i powie; Adam zapraszamy do teleturnieju, bardzo dobrze wypadłeś w roli gracza zapasowego.
W antykwariacie uwijamy się z Arletką jak mróweczki; ciągle coś pakujemy, fotografujemy, odkładamy. Ciągle nas ktoś odwiedza, dyskutujemy, doradzamy, sprzedajemy. Z Torunia wspiera nas mocno moja przyjaciółka Krysia (ta od Pana Tadeusza), która jest dobrym duszkiem antykwariatu. Jako ekonomistka, matematyczka i w ogóle kobieta orkiestra wdrożyła plany naprawcze i ostro zaczęliśmy śmigać po Allegro, Olx i innych miejscach sprzedażowych. Jeśli ta passa się utrzyma, to niebawem ruszę do Krysi do Torunia z bukietem kwiatów, laurką i prowizją od sprzedaży. Krysia podała mi numer telefonu do Pana Andrzeja z Torunia, który zna Pana Tadeusza na pamięć. Muszę jutro koniecznie zadzwonić, żeby wymienić się doświadczeniami na ten temat. Niewielu jest takich ludzi, słyszałem jeszcze tylko o jednej Pani, która na Uniwersytecie Warszawskim zdała egzamin ze znajomości, chciałbym kiedyś tak jak ta Pani tego dokonać.
W Galerii Przyjaciół Antykwariatu moi nowi przyjaciele, przemiła rodzinka od winyli, która zaszczyciła mnie swoją obecnością już kolejny raz. Mama Ania, tata Krystian i córeczka Marcelina. Jak stwierdzili kochają takie miejsca i bardzo dobrze się u mnie czują, ja też się z nimi fantastycznie czuję. Przynieśli do naprawy stary gramofon z prośbą, żeby im znaleźć kogoś kto im go naprawi, bo to rodzinna pamiątka po dziadku. Mam nadzieję, że Wojtek to ogarnie.
Druga osoba, która już chyba raz gościła w pamiętniku to mój stary przyjaciel Andrzej. Andrzej jest potomkiem mazowieckich ziemian, melomanem (kolekcjonuje płyty CD) a także bibliofilem, który specjalizuje się w książkach Jachowicza i książkach z ilustracjami Jana Marcina Szancera. To mój stały klient a poza tym kumpel po fachu, który w latach 90-tych (przedinternetowych) prowadził w Płocku księgarnię. Jak twierdzi wtedy jednego tytułu potrafił sprzedać tyle, ile dziś czasami wynosi cały nakład. To były czasy, szkoda, że wtedy chodziłem dopiero do szkoły średniej.
Dziś odwiedził mnie kolega Marek, który organizuje koncerty. Był tak miły, że zaproponował 8 darmowych wejściówek dla klientów antykwariatu, tylko prosił, żeby zorganizować w związku z tym jakiś konkurs. Arletka wpadła na pomysł, że konkurs będzie polegał na napisaniu wiersza o antykwariacie Ballady i romanse. Mam już w teczce 6 takich wierszy i liczę na kolejne. Ostatni z nich napisała Krysia z Torunia, prezentuję go w dzisiejszym pamiętniku. Arletka ma świetne pomysły, pracownik idealny.