“Z pamiętnika antykwariusza” 356
o był bardzo intensywny weekend. Antykwariusz zorganizował dwie imprezy i na trzeciej był jako gość.
Ten pamiętnik powinien być baaardzo długi, ale jestem zmęczony tym imprezowaniem i muszę się streścić.
W piątek w ramach Ryneczkowej Akademii Sztuk Różnych w drugiej odsłonie bez Winyla Nima Tryla profesor winylologii stosowanej Maciej Gabryelczyk opowiadał o Woodsock 69. Na koniec była krótka kartkóweczka, która wyłoniła czwórkę najbardziej pilnych studentów. Nagrody tak jak się umawialiśmy do odbioru w antykwariacie. To było cudne spotkanie, tak naprawdę przyjaciół, którzy mieli ochotę ze sobą poprzebywać, posłuchać muzyki, dowiedzieć się różnych ciekawostek od mistrza, znawcy muzyki z tamtych lat. Cykl na pewno będziemy kontynuować, poczekamy czym nas Maciek zaskoczy. Kasia mi przesłała cudowne zdjęcie dwóch hippisek łapiących stopa, żeby dojechać na to spotkanie. Sama przyjechała na rowerze ale podejrzewam, że Małgosia Małgorzata Majkowska ze swoją koleżanką mogły tak dotrzeć, bo na rowerach na pewno nie przyjechały.
W sobotę na zaproszenie Książnicy Płockiej, w ich cudownym ogrodzie miałem wielką przyjemność przeczytać w duecie z aktorem Mariuszem Pogonowskim kawałeczek Nad Niemnem Elizy Orzeszkowej. Byłem Anzelmem Bohatyrowiczem a Mariusz Witoldem Korczyńskim. Ta czapa, którą założyłem była jak z filmu (wspaniałego filmu), a do tego kapota (chłopska siermięga, chyba tak to się nazywa, a może się mylę). Dobrze się w tej roli czułem, bo moje korzenie to szlachta zaściankowa, która niczym nie różniła się od chłopów. Książnica jak zwykle zorganizowała wszystko perfekcyjnie. Czytał Pan Prezydent, czytali ludzie z różnych płockich instytucji, czytała młodzież ze szkół średnich i podstawowych a nawet jedna osoba niewidząca brajlem. Wszystko wypadło niezwykle okazale i przepięknie. Jak zwykle przy corocznym Czytaniu Narodowym poprosiłem o możliwość wypożyczenia po imprezie sprzętu nagłaśniającego, krzeseł i pięknych strojów i jak zwykle nie odmówiono mi. Już mi głupio tak ciągle pożyczać i zawracać głowę, ale nie mam wyjścia. Tylko dzięki Książnicy moje ryneczkowe czytanie, które odbyło się na drugi dzień mogło być tak kolorowe. Dziękuję Pani dyrektor, dziękuję Pani Renatce, dziękuję pracownikom, że jeszcze mnie nie mają dość, i że przy takich okazjach zawsze można na nich liczyć.
Czytanie Nad Niemnem na ryneczku zaczęliśmy o 9 30. Jak zwykle włączyło się w nie Płockie Stowarzyszenie Twórców Kultury i dołączyli przyjaciele Ballad i romansów. Co ja bym sam bez nich zrobił, nic, zupełnie nic. Pani Prezes Monika Mańkowska przygotowała fragmenty książki i poprowadziła całą imprezę, jej koleżanki przygotowały stroje, rekwizyty. Tak, że ten kawałek betonowego, brzydkiego rynku, który zajęliśmy zamienił się w nasz mały, magiczny, intymny świat. Zdjęcia, które potem dostałem od Moniki czy Agnieszki to arcydzieła, aż trudno uwierzyć, że tak pięknie można w chwilkę zorganizować scenografię, że tak pięknie wyglądaliśmy. Dziękuję wszystkim, którzy przyjęli moje zaproszenie do czytania i już myślimy o przyszłym roku. Kordian… hmm romantyzm, czyli to co lubię najbardziej. Może zrobimy jakiś spektakl i gdzieś go wystawimy? Trzeba marzyć.
Pozdrawiam serdecznie Bogusia, który jak zawsze miał z nami czytać a niestety znalazł się w szpitalu. Zdróweczka Bogusiu.
Zdjęć mam bardzo dużo i aż szkoda, że nie mogę wszystkich pokazać, przedstawiam maleńki wycinek. Dziękuję ich autorom.
“Pan Tadeusz”
Goście weszli w porządku i stanęli kołem
Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem
Z wieku mu i urzędu ten zaszczyt należy
Idąc kłaniał się starcom, damom i młodzieży
Obok stał Kwestarz, Sędzia tuż przy Bernardynie
Bernardyn zmówił krótki pacierz po łacinie
Podano w kolej wódkę, za czym wszyscy siedli
I chołodziec litewski milcząc żwawo jedli
Obiadowano ciszej niż się zwykle zdaża
Nikt nie gadał pomimo wezwań godpodarza
Strony biorące udział w wielkiej o psów zwadzie
Myśliły o jutrzejszej walce i zakładzie
Myśl wielka zwykle usta do milczenia zmusza
Telimena mówiąca wciąż do Tadeusza
Musiała ku Hrabiemu nieraz się odwrócić
Nawet na Asesora nieraz okiem rzucić
Tak ptasznik patrzy w sidło kędy szczygły zwabia
I razem w pastkę wróblą. Tadeusz i Hrabia
Obadwa radzi z siebie, obadwa szczęśliwi
Oba pełni nadziei, więc niegadatliwi
Hrabia na kwiatek dumnie opuszczał wejrzenie
A Tadusz ukradkiem spozierał w kieszenie
Czy ów kluczyk nie uciekł, ręką nawet chwytał i kręcił kartkę, której dotąd nie przeczytał
Sędzia Podkomorzemu węgrzyna, szampana
dolewał, służył pilnie, ściskał za kolana
Ale do rozmawiania z nim nie miał ochoty
I widać, że czuł jakieś tajemne kłopoty
c.d.n.